czwartek, 13 stycznia 2022

BL

 warto dodać że Pan Gates przekonywał kilka lat temu że musimy podjąć "jakieś działania" w najbliższych latach aby ograniczyć przyrost populacji na świecie... odbyło się kilka spotkań na których otwarcie mówił że ziemia jest przeludniona. Warto dodać również że kilka krajów Afryki środkowej czy chociażby Indie zakazał działalności szczepionkowej temu Panu na ich terenie już kilka lat temu.

niedziela, 19 września 2021

finanse wyznabia

 Trzy lata temu Wojciech Smarzowski w głośnym filmie "Kler" wypunktował mniejsze i większe grzeszki w Kościele katolickim. Jednym z przewodnich tematów było bogactwo biskupów, a kultowym stało się hasło wypowiedziane przez biskupa granego przez Janusza Gajosa: "złote, a skromne".wszystko zależy od miejsca i od przełożonych jeden proboszcz to wszystko zagarniał do swojej kieszeni księża robili wszystko za free nawet za wszystko musieli płacić bo uczyli w szkole. Jak się jeden przenosił to wszystko kazał mu zostawić chciwa bestiaJa ze swej strony robię tyle że nie chodzę do kościoła i nie daję na tacę. Ale na to, ile politycy dają kościołowi to niestety nie mam już wpływu a chciałbym żeby każdy kościół utrzymywał się z pieniędzy swoich wyznawców i tyle.Bierzcie przykład z Niemiec. Wierzący danego wyznania opodatkowany,niewierzący oczywiście nie. Nie ma środków z ministerstw tak jak u nas z MS na WKSiM w Toruniu. Inne ministerstwa też przeznaczają na Krk tak jak MKiS. Opodatkować wiernych i dopiero wtedy okaże się ilu jest wierzących.Ok, czyli razem 14 miliardow do podzialu na kilkaset tysiecy parafii, a potem do podzialu na kazdego ksiedza, do tego kilkaset tysiecy kosciolow do ogrzania, oplacenia pradu, itp. Czyli srednio 2000 zł na reke dla ksiedza... No rzeczywiscie super zarobek... to jest oczywiscie srednia.Mówicie o transparentności finansów kościelnych? To ja się zapytam, gdzie w ustawie budżetowej RP jest ta niezmiernie zaniżona 2 mld dotacja dla Kościoła? Nie ma jej, bo ukrywamy te wydatki w wydatkach resortowych, jak na szkolnictwo, na resorty siłowe, czy ochrony zdrowia. A że z tymi wydatkami resortowymi dotacje na Kościół nic nie nie mają wspólnego? To co? Do tego dochodzą wydatki z samorządów i są to niemałe kwoty. Zwolnienia podatkowe, celne, ziemia na friko itd. Temu nie ma końca

Wokół finansów Kościoła w Polsce narosło mnóstwo legend. Według Artura Nowaka i Stanisława Obirka, czyli autorów książki "Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele", żeby opisać system finansowania Kościoła katolickiego w Polsce, trzeba opasłej księgi, a nawet całej antologii.Naród chciał naród ma tylko kto pozwala wyłudzać (okradać nas) pieniądze z budżetu to rządzący naszymi pieniędzmi opłacają się żeby trwać przy korycie i to mnie boli . Ale takich wybieramy nie mamy wyboru liczę że UE nie pozwoli żeby okradali nas z pieniędzy wydzielanych przez nich na zadania celowe i tutaj potrzebne niezawisłe sądy . Te dzisiejsze oddadzą kasę dla oj. tadeusza poprzez wymiar sprawiedliwości .Szkoda że ci rzetelni dziennikarze z wp i gazety pl nie napisali nic o wydatkach takich jak : ogrzewanie, prąd, gaz, utrzymanie kościołów ( remonty ) wydatki na utrzymanie plebani , jedzenie, utrzymanie materiałów liturgicznych ( świece, itp itd i wiele innych ) szkoda też ,że wp.pl nie napisała nic ze np. caritas rocznie wydaje 300 milionów zł tak 300 milionów zł z na pomoc ludziom potrzebującym. Ok zgadzam się że są  czyszczenie drenaży  zachłanni księża i biskupi czy kardynałowie, niestety są wielkim wstydem dla tych " dobrych" księży.

We fragmentach książki opublikowanych na portalu Gazeta.pl autorzy wskazują na bardzo niejasny system finansów w polskim Kościele. Podają przy tym przykłady Niemiec, Włoch czy Francji, gdzie znane są zarobki księży, transparentny jest system finansowania Kościoła i rola państwa w tym wszystkim.A ile czarny bierze zapłaty za wypędzenie czarta z nawiedzonej owieczki ze swojej parafii ? Bo taka nawiedzona owieczka nie chodzi na niedzielne gusła do kościoła, tylko szuka aby się w niedzielę gdzieś nabrzdyngolić, i przez to czarny ma mniejszą tacę..

działa czy nie

 Ekspert dodaje, że dysponując szczegółowymi danymi, stanie się jasne, jakie czynności podejmować wobec pacjentów zaszczepionych. Czy konieczne będzie dodatkowe szczepienie trzecią dawką, czy należy w dalszym ciągu, mimo zaszczepienia, restrykcyjnie stosować się do zasad sanitarno - epidemiologicznych. Znajomość statystyk odpowie na pytanie, które grupy są najbardziej narażone i które powinniśmy najbardziej chronić.

- Poszczepienna odpowiedź odpornościowa, szczególnie ramię humoralne, czyli zależne od przeciwciał, słabnie z czasem. Dlatego ważne jest, żebyśmy wiedzieli, kiedy osoba hospitalizowana osoba z COVID-19 została zaszczepiona. Jeśli minęły dwa miesiące i trafiła do szpitala, to trzeba poszukiwać informacji, dlaczego tak się stało. Czy przyczyną był starszy wiek, czy może choroby towarzyszące – mówi. - Te osoby najbardziej nas interesują. Z jednej strony obciążają i tak już niewydolny system opieki zdrowotnej, a z drugiej strony, jeśli mamy narzędzie, które może ich uchronić od ciężkiego przebiegu COVID-19, to warto wiedzieć, w jakiej grupie je ponownie zastosować – wyjaśnia ekspert.Nie wiemy. W Polsce nie ma takich danych. Ponadto nie dysponujemy informacjami, czy leczona w szpitalu osoba z COVID-19, która została zaszczepiona, była w wieku 100 czy 40 lat, czy miała choroby towarzyszące, a jeśli tak, to jakie 

Espert wskazuje na jeszcze jedną ważną rzecz: każdy preparat pomimo wielu podobieństw (nawet jeśli opierają się na tej samej technologii) jest inny. Dlatego tak ważne jest, by ustalić, czy pacjenci zaszczepieni daną szczepionką nie są bardziej narażeni na zachorowanie.

- Może się okazać, że najwięcej pacjentów, którzy ponownie się zakażają to osoby, które zostały zaszczepione np. szczepionką Johnson & Johnson albo Pfizer/BioNTech. To da obraz, kto - z w pełni zaszczepionych - tak naprawdę trafia do szpitala. Jeśli np. są to osoby zaszczepione preparatem Johnson & Johnson, to może warto by było je doszczepiać preparatem mRNA. Właśnie w tym celu te dane powinny być zbierane – tłumaczy.

niedziela, 13 grudnia 2020

kilka złotych

 Kryzys w gospodarce odbija się na gospodarstwach domowych bardzo wyraźnie. – Socjologicznie to jest układanka wielopoziomowa – mówi dr Pustułka. – Kryzys na poziomie makro, spowodowany przez pandemię i skutkujący recesją, przed którą nie ma ucieczki, operuje na kolejnych poziomach. To, co dzieje się w gospodarce i polityce przechodzi bardzo płynnie do gospodarstw domowych. A te, tak samo jak kryzysy, w dużym stopniu są upłciowione, czyli recesja w nierównym stopniu dotyka mężczyzn i kobiet. Te ostatnie znacząco bardziej odczuwają jej skutki.Jak podkreśla badaczka, wiąże się to z sektoryzacją, czyli koncentracją w pewnych sektorach zawodowych określonych cech demograficznych. W tym wypadku chodzi o sektoryzację ze względu na płeć, bo branża pomocy domowych jest niezwykle sfeminizowana. – I problem polega na tym, że takie branże mają gorzej już na wejściu, a co dopiero w kryzysie 

Wynika to ze wciąż pokutujących stereotypów; kiedyś uważano, że kobieta pracuje na swoje szpilki, więc utrata przez nią pracy i tym samym wynagrodzenia w żaden sposób nie wpływa na sytuację finansową rodziny. Mimo że to mit, to wciąż jest żywy i w związku z tym mamy społeczne przyzwolenie, żeby branże sfeminizowane, takie jak pomoc domowa czy beauty, ale też niezwykle kluczowe środowisko pielęgniarskie, traktować po macoszemu.Wiele osób przestało chodzić do biura całkowicie, dzieci siedzą w domu. To także przyczyna, dla której rezygnuje się z pomocy domowej. To praca, którą można wykonać rękami członków rodziny. A poza tym przecież jak się nie posprząta porządnie raz w tygodniu to nic się nie stanie. Na dodatek to oszczędność znacząca, bo to przecież kilkaset złotych miesięcznie. Gdy ludzie boją się utraty pracy, wolą oszczędzać na takich wydatkach. Potwierdzają to ustalenia d – Trzeba mieć świadomość, że to nie jest tak, że w gospodarce i polityce ktoś steruje sznureczkami, które prowadzą do szczególnego kryzysu w branżach, które są sfeminizowane, bo to także dzieje się oddolnie – wyjaśnia.Jeśli w gospodarstwie domowym zaczyna robić się ciężko, wszyscy pracują lub uczą się zdalnie, nad rodziną wisi widmo choroby lub pojawiają się trudności ekonomiczne, to naturalne jest szukanie oszczędności czy unikanie kontaktów ze światem zewnętrznym. To są strategie, które mają tę rodzinę ochronić – dodaje. I podkreśla, że w takiej sytuacji najpierw rezygnuje się z pomocy domowej, sprzątaczki, ogrodnika, co powoduje, że ludzie zatrudnieni w tym sektorze bardzo mocno odczuwają skutki kryzysu, jaki spowodowała pandemia.

porządek powinien być

 Straciłyśmy połowę klientów i nie wiadomo, czy kiedykolwiek ich odzyskamy – narzekają sprzątaczki, których na skutek pandemii klienci nie chcą wpuszczać do swoich domów, bo boją się, że mogą roznosić koronawirusa. Twierdzą, że gdyby nie oszczędności, to ledwo wiązałyby koniec z końcem.sprzątaniem zajmuje się od czterech lat. Z dwiema koleżankami założyła małą agencję sprzątającą, która miała świadczyć kompleksowe usługi na wysokim poziomie. – Zależało nam, by stworzyć firmę, która od A do Z dba o porządek w mieszkaniach, głównie zamożnych klientów, u których do utrzymania w czystości są duże powierzchnie .

 Ponieważ jesteśmy dobre w tym, co robimy, nasz kalendarz wypełnił się błyskawicznie. Po paru miesiącach musiałyśmy zatrudnić kilka kolejnych pań, żeby udrażnianie Ursus obsłużyć wszystkich zleceniodawców. Zwłaszcza że większość naszych klientów zlecała nam usługę stałą.kryzys w gospodarce odbija się na gospodarstwach domowych bardzo wyraźnie. – Socjologicznie to jest układanka wielopoziomowa  Kryzys na poziomie makro, spowodowany przez pandemię i skutkujący recesją, przed którą nie ma ucieczki, operuje na kolejnych poziomach. To, co dzieje się w gospodarce i polityce przechodzi bardzo płynnie do gospodarstw domowych. A te, tak samo jak kryzysy, w dużym stopniu są upłciowione, czyli recesja w nierównym stopniu dotyka mężczyzn i kobiet. Te ostatnie znacząco bardziej odczuwają jej skutki.

Jak opowiada, jej firma nie odczuła znacząco wiosennego lockdownu. – Przez trzy miesiące siedziałyśmy w domu, ale w maju nasi klienci bili się o każdy wolny termin – wspomina kobieta. – Niestety jesienna druga fala okazała się dla nas zabójcza. Nasi klienci boją się nas wpuszczać do domu, bo sądzą, że skoro bywamy w wielu mieszkaniach, to oczywiste jest, że spotykamy wiele osób.Tymczasem, gdy sprzątamy, nasi klienci wychodzą z domu. Dodatkowo zachowujemy wszelkie rygory sanitarne – pracujemy w rękawiczkach, nosimy  https://pogotowie-kanalizacyjne.warszawa.pl/udraznianie-rur-ursus/ maski. Nic to nie daje. Mam poczucie, że popełniłam raz błąd, odwołując sprzątanie u klientki, mówiąc, że jedna z naszych dziewczyn jest przeziębiona i została w domu. To był ten klocek domino, który uruchomił lawinę. Nasi klienci, którzy kiedyś sobie nas polecali pocztą pantoflową, w ten sam sposób rezygnowali z naszych usług – załamuje ręce .

Jak podkreśla specjalizującej się w rekrutacji pracowników, rynek usług związanych ze sprzątaniem zmniejszył się o ok. 25 procent. – Te zmiany dotyczą nie tylko gospodarstw domowych, ale też biur i galerii handlowych, które są pozamykane na skutek pandemii. W efekcie pracownicy zajmujący się sprzątaniem pracują w zmniejszonym wymiarze godzin, co wiąże się ze zmniejszeniem ich zarobków. Obecnie godzina pracy osoby sprzątającej to od 13 do 20 zł.

w drodze na święta

 Nadal jesteśmy u szczytu epidemii. Liczby zakażeń można niedoszacować, ale śmierci nie da się oszukać, nie można jej ukryć - mówi dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. Odnosi się tym samym do liczby potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem oraz danych dotyczących zgonów. Ta ostatnia utrzymuje się na dość wysokim poziomie. Jak w takiej sytuacji epidemiologicznej powinniśmy spędzać święta? Specjaliści są zgodni: w jak najmniejszym gronie rodziny.W niedzielę 13 grudnia przybyło 8 977 zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2. Tylko w ciągu ostatniej doby zmarło 188 osób zakażonych koronawirusem, w tym 139 z powodu współistnienia COVID-19 z innych chorobami.

 Obecna sytuacja, w której widzimy, że liczba zakażeń od kilku tygodni jest mniejsza, ale liczba zgonów utrzymuje się wysoko, jest nadal sytuacją poważną - mówi dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. - Niestety, to ta druga liczba mówi o tym, w jakim miejscu epidemii jesteśmy. A nadal jesteśmy u jej szczytu, druga fala trwa. Liczby zakażeń można niedoszacować, ale śmierci nie da się oszukać, nie można jej ukryć - dodaje.

Dr Sutkowski zauważa, że coraz więcej Polaków nie chce poddawać się testom w kierunku wykrycia SARS-CoV-2. Bagatelizują objawy koronawirusa i dopiero w stanie zagrażającym życiu, gdy wystąpią silne duszności i kaszel, dzwonią po pogotowie.

Część z tych osób, mimo objawów COVID-19 nadal chodzi do pracy, bojąc się zwolnienia. I choć zachowania te znane są już od kilku miesięcy, w odniesieniu do nadchodzących świąt, mogą wyrządzić jeszcze więcej krzywdy.

- To są postawy skrajnie egoistyczne, niepoważne. Należy je głośno piętnować. Podobnie jak zapowiedzi służbowych wyjazdów na święta, z rodziną, do zamkniętego oficjalnie pensjonatu. O takich przypadkach słyszałem już wielokrotnie - mówi dr Sutkowski na temat wyjazdów świątecznych.

Ekspert komentuje także "kombinatorstwo", o jakim w ostatnich tygodniach można czytać w sieci. Na forach Polacy chwalą się, w jaki sposób obejść prawo i wyjechać na święta w góry z wieloosobową rodziną. Dodajmy, że w czasie obowiązywania obostrzeń sanitarnych.

- Tego typu służbowe wyjazdy z dziećmi to policzek wymierzony w lekarzy, pielęgniarki, ratowników i diagnostów, którzy bez ustanku walczą o zdrowie i życie osób na oddziałach szpitalnych. Mam wrażenie, że ludzie, którzy planują niemalże wakacyjne wyjazdy na święta, patrzą na nas jak na idiotów, z ironią. Czuję, jakby ktoś mi "dał z liścia". To dramatyczne zjawisko, które może skończyć się źle dla wszystkich - denerwuje się Sutkowski.

Sutkowski: takie zachowania trzeba karać

Ekspert zauważa, że tego typu zachowania Polaków z jednej strony powinny być srodze karane, a z drugiej - społecznie piętnowane. Sama edukacja, zdaniem specjalisty, na niewiele się zda.

- Dlaczego nie reagujemy na spotkania powyżej 5 osób? To trzeba zgłaszać do sanepidu. W przeciwnym razie ludzie nigdy się nie nauczą odpowiedzialności. Przypominam, że jesteśmy w trudnym czasie pandemii i moralnym odruchem każdego z nas powinna być właśnie odpowiedzialność. Niestety, nie ma teraz miejsca na zabawę. Jej koszt byłby ogromny - podkreśla dr Sutkowski.

Sutkowski ma żal do państwa i społeczeństwa, że zbyt wyrozumiale podchodzą do łamania przepisów sanitarnych i akceptują np. podróże służbowe z dziećmi. Jest pewien, że dla części Polaków właśnie tak będą wyglądały święta Bożego Narodzenia. - Powinniśmy bardziej egzekwować prawo i karać. Oczekuję prostych rozwiązań, ponieważ kpina z medyków bardzo boli - podsumowuje ekspert. Zaznacza, że sam zamierza spędzić święta w domu, w niewielkim gronie rodzinnym i apeluje o takie same zachowania. W przeciwnym razie grozić nam będzie ponowny wzrost zachorowań.



niedziela, 3 maja 2020

filtracja

Postrzymuję moje zdanie, nie czyści się kanałów wentylacyjnych w domach jednorodzinnych, gdyż z uwagi na małe zanieczyszczenie powietrza nie ma takiej potrzeby. Jeżeli używamy filtrów i dbamy o ich czytość to kanał nawiewny jest czysty jak łza, jedynie kanał wywiewny może być po kilku latach nieco zabrudzony, ale to jest bez znaczenia. Uzytkujemy centrale juz 2 lata i do glowy by nam nie przyszlo by czyscic kanaly. Filtry, owszem co 2-3 miesiece wyciagamy czarne jak smola.Halasu nie ma, koszty instalacji to w sumie 6 tys zl (nie wiem ile by kosztowala went. grawitacyjna), ale jak dotad same plusy. Nie ma zaduchu, nie ma wilgoci, temp. w calym domu wyrownana, wyraznie odczuwalny odzysk ciepla (niewielkie koszty ogrzewania akumulacyjnego). Niestety nie wiem jaki jest okres zwrotu inwestycji, ciezko to obliczyc, ale jak sobie uswiadomie, ze kominami went. ucieka okolo 40%ciepla, to te koszty juz latwo
Jeżeli ktoś się uprze to może wyczyścić mechanicznie, albo sprężonym powietrzem, które jest metodą bardzo skuteczną )Szczególnie właśnie jak ma się problemy alergiczne, wentylacja mechaniczna ma duży sens. Powietrze jest filtrowane przez filtry przeważnie klasy EU3 EU4 i mamy możliwość zastosowania dodatkowych filtrów np.elektrostatycznych oczyszczających powietrze prawie w 100% dodatkową funkcją jest jonizacja powietrza.
A nie słyszałem o możliwości filtrowania powietrza z wentylacji grawitacyjnej
Kanałów typu flex w ogóle się nie czyści bo usługa była by droższa niż koszt kanału, zdecydowanie lepiej jest tan kanał wymienić przy okazji remontu budynku.
Kanałów z folii aluminiowej to niestety nie ma   , natomiast większość kanałów z wełny szklanej jest przystosowana do czyszczenie mechanicznego